Majchrzak po raz pierwszy wygrał mecz Wielkiego Szlema

Kamil Majchrzak po raz pierwszy w karierze wygrał mecz w turnieju głównym Wielkiego Szlema! Polski tenisista pokonał 6:7(2), 7:6(5), 7:6(6), 1:6, 6:4 wyżej notowanego Nicolasa Jarry’ego z Chile. Morderczy pojedynek trwał trzy godziny i czterdzieści minut.

To wyjątkowy dzień dla 23-latka z Piotrkowa Trybunalskiego. Nigdy wcześniej nie odniósł zwycięstwa na tym poziomie rywalizacji. Regularnie czynione postępy sprawiły jednak, że doczekał się na swoją kolej. A przecież do dzisiejszego spotkania mogło w ogóle nie dojść… Majchrzak zmagania w US Open rozpoczął  od trzystopniowych eliminacji, w których pokonał Carlosa Berlocqa i Tommy’ego Robredo, ale przegrał z Ilią Iwaszką. Do turnieju głównego wszedł jako ,,szczęśliwy przegrany”, po wycofaniu się Milosa Raonicia.

Starcie z Nicolasem Jarrym od samego początku było bardzo wyrównane. Majchrzak postawił się nie tylko wyżej notowanemu (aktualnie 73. miejsce) rywalowi, ale przede wszystkim bardziej doświadczonemu. Chilijczyk już po raz dziesiąty znalazł się w drabince głównej Wielkiego Szlema. To imponujący wynik, w zestawieniu z trzema podejściami naszego reprezentanta. Przewaga doświadczenia nie była jednak widoczna. Kamil Majchrzak zacierał ją skuteczną grą przy własnym podaniu. W pierwszych trzech partiach dał się przełamać tylko raz. Równie skuteczny był jednak Jarry. Za każdym razem do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był tie-break.

Pierwszy z nich padł łupem Chilijczyka, który tuż przed zmianą stron wywalczył przewagę mini-przełamania, a po niej rozegrał trzy popisowe punkty i objął prowadzenie w setach. Z dwóch kolejnych tie-breaków zapamiętamy przede wszystkim doskonałą postawę Kamila Majchrzaka. Polak dobrze serwował w ważnych momentach i brał sprawy w swoje ręce, nie licząc jedynie na potknięcia przeciwnika. Te jednak i tak się przytrafiły. Mowa tu przede wszystkim o szóstej(!) piłce setowej dla Chilijczyka w trzecim secie. Jarry spudłował z forhendu, co miało dla niego tragiczne konsekwencje. Od stanu 3-6 przegrał bowiem sześć punktów z rzędu i to Polak był bliższy awansu do drugiej rundy.

Na wybuch radości trzeba było jednak trochę poczekać. Czwarty set od początku nie układał się po myśli podopiecznego Tomasza Iwańskiego. W pierwszym gemie zdołał jeszcze co prawda obronić break-pointa i wyjść na prowadzenie, ale później sprawy potoczyły się bardzo szybko i to rywal wygrał tę część gry 6:1. Na szczęście decydująca, piąta partia to już zupełnie inna historia. Majchrzak od początku imponował, pewnie wygrywając gemy przy własnym podaniu. Nie mógł się jednak dobrać rywalowi do skóry przy jego podaniu i coraz bardziej prawdopodobnym rozwiązaniem wydawał się czwarty w meczu tie-break. Przy stanie 4:4, serwujący pod coraz większą presją Jarry nie wytrzymał ciśnienia i po raz pierwszy od połowy drugiego seta dał się przełamać. Po zmianie stron Polak wbił gwóźdź do trumny rywal, samemu świętując życiowy sukces – pierwszy w karierze wygrany mecz w turnieju głównym Wielkiego Szlema.

Zdobyte w Nowym Jorku punkty pozwolą Majchrzakowi awansować na najwyższe miejsce w karierze – w rankingu Live piotrkowianin zajmuje 85. pozycję. Nasz reprezentant w środę stanie przed kolejną szansą na poprawienie dorobku. Jego rywalem w 2. rundzie będzie Pablo Cuevas, który na przywitanie z nowojorskimi zawodami pokonał w trzech setach Jacka Socka.

 

tekst: tenisklub.pl

 

#TeamYonex